poniedziałek, 20 lipca 2015

Chapter 3

Czasami nie wiele brakuje do szczęścia. Ale jest tak ciężko je znaleźć. Życie jest dość ciężkim przypadkiem chorobowym. Chociaż nie życie, miłość. Tak to uczucie. I strach przed utratą osoby, na której nam bardzo zależy.  Chociaż życie również skrywa wile niespodzianek i zawiera w sobie tyle pytań, na które rzadko znajdujemy odpowiedź. Ale najważniejsze jest to abyśmy przez nie szczęśliwie i pomimo wszystkich przeszkód nie poddawali się nawet w najgorszych momentach. Bo kiedyś zostaniemy nagrodzeni, że daliśmy radę.


Justin z Kels na rękach przekroczył próg wejścia do szkolnej pielęgniarki. Był wystraszony a zarazem bardzo szczęśliwy. Wstrząsnęła go myśl, że Kelsey potrzebuje jak najszybszej pomocy medyka. Wciąż miał ją w swoich objęciach. Teraz już pewniejszym krokiem podszedł do lóżka. Czy to w ogóle można tak nazwać ? Dwie deski obszyte jakąś niebieską materacową poduszką. Z drżącymi dłońmi, delikatnie ułożył dziewczynę. Szybkim i pewnym ruchem otarł niby spoconą twarz, która wcale nie była spocona. Pielęgniarka, pani Smith od razu podbiegła do nieprzytomnej dziewczyny, przy okazji zadając tysiące pytań, na które Justin nie był w stanie odpowiedzieć. W jego głowie kręciła się myśl" czy Kelsey odzyska przytomność".
- Justin, czy wiesz jak straciła przytomność? Wiesz co się stało? Pani Smith pytała ciągle oparzając Kelsey. W pewnym momencie wyjęła komórkę z kieszeni wystukując numer na pogotowie. Wszystko działo się tak szybko, że Justin nie zdążył mrugnąć okiem, a karetka już stała przed szkołą, a sanitariusze wynosili nadal nieprzytomną Kelsey na noszach. Z jego ust wypłynęło tylko jedno zdanie
- Gdzie ją zabieracie? Podenerwowanym głosem wydobył tych kilka słów z gardła, które nadal było mocno ściśnięte.
- Jedziemy na st. Patrick'a
Justin już o nic nie pytał tylko pobiegł do swojego bmw i ruszył za karetką w stronę szpitala dzwoniąc przy okazji do swojej matki.
- halo, Justin czemu dzwonisz podczas... Niestety Bieber jej przerwał
- Nie teraz mamo. Przyjedź jak najszybciej na st. Patrick'a. - proszę - to już dodał ściszonym tonem i się rozłączył. Czas na wyjaśnienia był na potem. Wciąż trzymał się tempa karetki wiozącej nieprzytomną Kelsey.


'Pięć minut później'


- Jestem Justin. Justin Bieber. Dopiero przywieźli tutaj nieprzytomną dziewczynę. Mówił szybko i niespokojnie do jednej z pielęgniarek siedzącej w okienku.
- a kim dla niej pan jest? Bez tej informacji nic nie mogę panu powiedzieć.
- Ja, ja jestem jej chłopakiem. Proszę mi powiedzieć gdzie ją znajdę.
- Pokój zabiegowy. Teraz prosto i na końcu korytarza w lewo.
- Dziękuję, bardzo dziękuję. - odkrzyknął na odchodne. I biegiem udał się do wskazanego miejsca przez niejaką Izabelle Tomson, bynajmniej miała tak na tabliczce.
Gdy dotarł, wzrokiem poszukiwał jakiegokolwiek doktora, ale nikogo nie zauważył. Jedyne co to po chwili usłyszał trzaskające drzwi i zauważył wybiegającego lekarza krzyczącego do kogoś, że trzeba reanimować. Z chwilą nie przejmował się tym, ale po pewnym momencie zrozumiał, że tam znajduje sie Kelsey.
- Boże tam jest Kelsey....



czwartek, 29 stycznia 2015

Chapter 2

Justn spokojnym krokiem   przeszedł próg szkoły , na korytarzach było gwarnie, jednak można bylo  zauważyć pojedyncze osoby, które dysretnie podziwiały jego urodę, Justin'owi nigdy to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, lubiał to. Uwielbiał każde spojrzenie i delikatny, zawstydzający uśmiech na dziewczęcych twarzach, wiedział jak działał na dziewczyny i to mu imonowało, nie widział w sobie niczego dobrego, ale wiedział i dziękował Bogu za jego interesujący wygląd. Przedostając się do swojej szafki szukał wzrokiem swojej ofiary. Jednak do dzwonka nigdzie jej nie odnalazł. Czyżby chowała swoją uroczą twarzyczkę przedkolejną oblegą w jej stronę? Justin zaśmiał się w duchu. Działał bez skrupułów, nie interesował się nikim, zapatrzony był w siebie, miał masę prblemów i tylko jednego prawdziwego przyjaciela, Ryana. Pewny siebie chłopak i jako jedyny umiał przetłumaczyć Bieber'owi do rozumu, był przeciwieństwem biopopularnego zachowania Jusa.  Był w całej paczce, do której należeli jeszcze Jay, Chris, Luck, Jack. Były tam też ichdziwki Sara i Jessica,  która rządziła swoim plastkim w całej szkole.
Kelsey ledwo zdążyła na lekcję, do sali wbiega równo z dwonkiem.  Zdyszana dziewczyna szybko zajęła swoje miejsce na trzeciej ławce i starała się zapamiętać wszystko co tylko mogła z lekcji francuzkiego. Sluchała tak dopóki zwinięta karteczka mnie wylądowała na blacie. Obejrzała sie po się po sali i napotkała seksowny, przynajmniej ta miała to odebrać , wzrok Bieber'a.  Już wiedziała, że treść nie wróży nic dobrego, jednak postanowiła sprawdzić czy i tym razem się nie pomyiła.W jednej sekundzie sprawdzila czy pani jest odwrócona, po czym powoli rozwinęła karteczkę.  Jej oczy zapłoneły, a świat legł w gruzach. Dziewczyna nigdy nie czula się tak źle. Treść kartki ,, czy naprawdę boisz się oblegi, mała suko, uciekaj, uciekaj i tak cię zniszczę- JS ''  głowa Kes zczęła wirować, od samego początku myślała że to Justin, ale inicjały się nie zgadzają, czyżby ten idiota nie odróżnia s od b? Jej głowa zaczęła boleć, a on powoli odpływała, w nieznany świat w przestworza.  Justin zauważył opadającą Kelsey na ziemięi w mignieniu oka znalazł sie przy jej boku, w tamtym momencie nie patrzył sie na siebie, wtedy zauważył ją. Swjego odwiecnego wroga, a jednocześnie piękngo anioła, wyglądającego nie zimsko, jakby z innej plnety, Zauzyl ją  w najmnij oczekianym momencie, w środku przy klasie, zuważyl jej piękno.....
A więc to drugi rozdział , licze na komentarze:)

środa, 21 stycznia 2015

Chapter 1

Czasami złość i smutek mogą przerodzić się w agresję, jednak nie tym razem. To tylko kilka słonych łez spływających po policzkach. Wiesz, że zostałeś sam i nie możesz nic na to poradzić. W sercu zwykła pustka, nie słyszysz nawet jego pukania. To koniec, myślisz, jednak życie ma więcej niespodzianek dla ciebie. Czy dobre, czy złe. Nie ma różnicy. Zatracasz się sam w sobie i nie potrafisz otworzyć oczu następnego poranka, jednak, gdy to zrobisz są one pełne żalu do życia. To takie codzienne.. to takie przewidywalne i bardzo bolesne. Pomimo, że rozglądasz się dookoła szukając człowieka, który ci pomoże, widzisz tysiące osób, jednak żadna nie stara pomóc ci, jedyne co robi to krzywdzi. Nie zdajesz sobie sprawy, jak to cię przytłacza. Milion fałszywych przyjaciół, którzy odchodzą szybciej niż przyszli. To cię boli. Czy naprawdę Bóg cię opuścił? Czy aż tak każe cię za kilka straconych dni? Czy los nie zaplanuje miłego zakończenia? Czy możesz żyć bezproblemownie? Myślę, że jesteś sam, sam, sam, myślę , że nic cię nie uratuje. Nic, rozumiesz NIC! TO wszystko będzie cię zabijać, bardzo powoli, bardzo boleśnie. Taki jest twój los. Nigdy nie miałaś dobrze. nigdy nie przestanie być źle. Pomyśl ile ludzi jest szczęśliwych, zobacz jak nie mogą powstrzymać się od ciągłego uśmiechu. Zobacz ile osób nie ma problemów. Zostałaś sama, ze swoim smutkiem, żalem. Mówię do ciebie, nie odwracaj się. Jestem twoim sumieniem, SŁYSZYSZ!!

Dzień, jak codzień. Kelsey wstała ocierając swoje policzki ze słonych łez. Miała dopiero 15 lat, a los pokrzywdził jej serce. Jej brat, ukochany braciszek, umarł. Dla dziewczyny to był ogromny cios. Jej rodzice zamknęli się w sobie, rodzina nie rozmawiała ze sobą, no chyba że ,, Chodź na śniadanie" ,,Okej" ,, Kiedy wywiadówka" liczą się do konwersacji. Ona miała dopiero piętnaście lat i tysiące problemów na głowie. Chodzi do szkoły, uczy się przeciętnie, ma przyjaciół, ale czy można ich tak nazwać? To dwie fałszywe dziewczyny, które nie znają pięciu warunków przyjaźni. Kelsey już dawno je przejrzała, ale po co miała wywoływać kłótnię? Jej uczucia zanikły, już dawno.. nikt nie potrafił tego zmienić. Była piękna, była idealna, atrakcyjna, jednak nie doceniała tego. Wielu chłopaków oglądało się za nią, ale ona była skryta, bardzo tajemnicza. Nigdy nie szukała miłości, żyła z przekonaniem: ,, Wszycy, których kochamy...odchodzą". Pisała, była świetną pisarką, a z wypracowań miała same szóstki. Pisała pamiętnik, opisywała w nim każdą chwilę, złą i dobrą, tych było mniej. Uwielbiała muzykę, miała ulubiony film, i ślicznie śpiewałą. Była świetna. W każdej minucie wyglądała jak gwiazda na niebie. Ale nigdy nie zauważała w sobie dobra, albo nie chciałą go widzieć. Niby wszystko było jak u przeciętnej nastolatki, ale nie ona skrywała w sobie mnóstwo sekretów, byłą wyjątkowa, lepsza niż wszyscy, jednak nikt nie mógł do niej dotrzeć. Nie grała w siatkówkę, nie uczęszczała na żadne zajęcia pozalekcyjne, ktoś z boku mógł powiedzieć, że jest z innego świata, oczywiście kilka osób tak twierdziło, jednak nie on. Tak on, czyli Justin, on wiedział i doceniał ją pod każdym jednym walorem. Dla niego nie miała wad, nie była umysłowo chora, była skryta, potrzebowała zwykłego kocham cię, ale los nigdy nie powiedział, że będzie dobrze. Justin był ,, bad boy'em". Wszystkie dziewczyny go kochały, on je sprytnie wykorzystywał. Nie był ideałem, miał co chciał, nie miał uczuć, do pewnego czasu, kiedy zobaczył ją tonącą we łzach nad jeziorkiem ciemną nocą. Postanowił pomóc, ale nie tego dnia, chciał odczekać, pomimo dziwnego uczucia w brzuchu i chęci podejścia do dziewczyny, nie uczynił żadnego pohopnego ruchu. Był pewnien siebie, wiedział, że w końcu uda mu się otworzyć oczy Kelsey. Nie wiadomo czy się w niej podkochiwał wcześniej, ale wiadomo, że od czasu spotkania nad jeziorkiem płaczącej Kels nie potrafił zostawić dziewczyny samej. Nigdy nie wiedział co przyczyniło się do tego, ale był pewnien, że dowie się tego. Tyle że jego podświadomość mówiła ,, PODDAJ SIĘ, ONA I TAK NIC NIE POWIE"